Bieg Sylwestrowy to już taka tradycja w moim biegowym kalendarzu. Staram się na nim być co roku razem z Agą, czasem jako kibic, ale w większości jako uczestnik. Fajna, przełajowa trasa, sporo znajomych, których na co dzień trudno spotkać oraz miejsce do którego mam spory sentyment, bo cała moja przygoda z bieganiem tak na dobre zaczęła się w łódzkim Arturówku.
Bieg Sylwestrowy był moim trzecim startem biegowym w tym roku i miał dać odpowiedź w jakiej formie jestem, dał też jedną z największych nauczek w moim prawie 20 letnim bieganiu 😛
Biuro zawodów odwiedziłem dzień wcześniej, trochę powspominałem z Gabrielem Kabzą – Dyrektorem biegu – minione edycje, odebrałem numery na bieg główny i bieg Vipów tak, żeby w piątek na spokojnie przyjechać na start.
Wszystko sobie wymyśliłem, start w biegu Vipów miał być rozgrzewką – dystans ok 2,5 km, chwila na gimnastykę i start w biegu na 10 km. W teorii wyglądało to ok, ale nie wziąłem pod uwagę, że pierwszy bieg startuje o 11:00, a nie o 11:30. Generalnie jeszcze o 11:25 byłem pewien, że za chwilę rozpocznę swoją „rozgrzewkę” więc zbytnio się nie szykowałem, założyłem koszulkę z numerem startowym, poszedłem się przebiec i …. spotkałem Trenera Tomczyka z LKS Koluszki, przywitałem się, zażartowałem że zaraz się ścigamy w biegu „Vipów” i usłyszałem … Bartek zdejmuj ten numer, bieg był o 11! Zaraz startuje bieg główny!
Chwila zawahania, wróciłem do Agi, z zamiarem zwolnienia mojego osobistego „pomocnika” i w odpowiedzi usłyszałem: „ja Ci wczoraj mówiłam o której startują biegi, ale mnie nie słuchałeś, więc się dzisiaj nie wtrącałam”:) Szybko się przebrałem i stanąłem na starcie biegu głównego 🙂
Pamiętajcie, zawsze czytajcie regulamin przed biegiem!
Pomimo braku rozgrzewki nie stresowałem się, bo już nie miałem na nic wpływu. Startujemy, o dziwo kilometry wpadają jakoś na luźno, cały czas kogoś wyprzedzam, dobiegam do półmetka, to mój ulubiony odcinek trasy, zawsze sporo kibiców, którzy żywiołowo dopingują. Przed wbiegnięciem na kolejną pętlę zastanawiałem się czy pierwsza nie była za szybka i czy wystarczy sił na następne kilometry. Mocno się zdziwiłem, gdy nadal mnie nikt nie wyprzedzał, a ja zachowałem jeszcze energię na finisz.
1 km – 4:05
2 km – 4:31
3 km – 4:12
4 km – 4:16
5 km – 4:02
6 km – 4:18
7 km – 4:31
8 km – 4:11
9 km – 4:14
800m – 3:01
Czas na mecie 41:24 na dystansie 9,8 km – 34 miejsce na 422 startujących – jestem naprawdę zadowolony, dodając do tego brak rozgrzewki było mega!. Średnie tętno podczas biegu to 159 ud./min (na pierwszych 2 km dziwnie niskie tętno wskazał mi zegarek), maksymalne 190!
Teraz czas na Łódzki Bieg Trzech Króli, a potem wracam do lasu potrenować w spokoju 🙂